poniedziałek, 2 czerwca 2008

Niewidzialne koty i nocne powroty



Kiedy czegoś ma się mniej to się to bardziej docenia, ale nawet dawniej, mimo obfitości wieczorów poza domem, bardzo je lubiłam. Teraz to towar u mnie dość luksusowy :) Może dlatego jeszcze zachłanniej o tej porze roku wwąchuję się w odurzający zapach kwitnących akacji (tak, oczywiście, robinii akacjowych).
Wracając ostatnio z okolic gwarnego Rynku, gdzie o tej porze roku w nocy jest głośniej niż w dzień, upajałam się tym słodkim, miodowym aromatem, a ciemne zakamarki Starego Miasta nabierały magicznego charakteru...
Robienie wtedy zdjęć nie było najrozsądniejszym zajęciem, wiem wiem...
Ale nie mogłam się oprzeć!