piątek, 30 maja 2008

Ludzie jak drzewa i efekt motyla


Klimat to zespół burzliwych i czasem mało przewidywalnych zjawisk. Próbujemy dopasowywać wzory, robić symulacje, ale wciąż to trochę jak przedstawianie rzeźby Tatr za pomocą płaskiej i mało dokładnej mapki. Z logo sponsora na dodatek, który chce, aby to do jego hotelu z każdego szczytu było blisko. Podobnie wiele analiz klimatu i jego zmian nosi mocne ślady tego, kto te badania zleca i jakich efektów oczekuje.

Co może przeciętny człowiek? Wierzyć lub nie. Ociepla się, ochładza. Ludzie są w stanie zmienić naturalne cykle klimatyczne czy też za bardzo jesteśmy zadufani w sobie myśląc, że tak?

Czy ta lub inna wichura jest po prostu na tyle rzadkim zjawiskiem, że nie pamiętamy dobrze poprzedniej, czy to już symptom zmian?

A po co się nad tym zastanawiam? Z zupełnie prywatnych powodów.


Bardzo mi smutno... Równo trzy lata temu nad Wrocław nadciągnęła burza o ogromnej sile. Po dniu w mieście wypełnionym żarem, duchotą i sygnałami pędzących wciąż karetek, około godz. 17.00 zaczęło się coś tak gwałtownego, że w oczach ludzi wracających z pracy widać było strach i niedowierzanie.


Każdy ma własne wspomnienia tego popołudnia. Chociaż moje były dość dramatyczne, nie o to mi teraz chodzi.


Nie pamiętam dokładnych statystyk, ale w mieście padło kilkaset drzew, w tym kilka tych, które dla mnie istniały w swoich miejscach "od zawsze". Były bezpośrednie ofiary śmiertelne.


Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że wśród innych ofiar, tych pośrednich, dla których wahania ciśnienia tego dnia okazały się ponad ich siły, będzie bliska mi osoba.

Tej tragicznej nocy moja babcia miała wylew, a za kilkadziesiąt godzin zmarła.


Mamy czasem ochotę na taką grę z losem i pytamy "co by było gdyby..."

Wiele myślałam o tej nocy i bardzo chciałam, aby stało się inaczej. Po co te fronty atmosferyczne ułozyły się akurat tak, nie mogło się to rozejść "po kościach"? Tyle prognoz się przeciez nie sprawdza...!


Moja babcia nie zobaczyła nigdy swojej prawnuczki, którą nosiłam wtedy w sobie. Mówiłam wtedy nerwowo w myślach do maleństwa: "wszystko będzie dobrze" i nienaturalnie silna robiłam sobie miejsce w zatłoczonym autobusie, na który po drodze spadło jedno z tych drzew, które nie zniosły nawałnicy...


Rzeczywiście "było dobrze", smutek odsuwałam od siebie na tyle, na ile było to możliwe. Bo przecież w ciąży nie wolno się denerwować...

Moja córeczka ma dziś prawie trzy lata i nie boi się burzy. Mówi: "mama, pokaż grzmot".


Kiedyś jej opowiem o jej prababci, która po znakach na niebie, przepowiadała pogodę, jak niegdyś większość starszych ludzi.


Czas mija a ja wciąz jednak chciałabym cofnąć się w czasie i schwytać tego przysłowiowego motyla, którego trzepot skrzydeł wywołuje huragany setki kilometrów dalej...

1 komentarz:

maga karpo pisze...

tak życie bywa ciężkie.. :( niektórzy mają naprawdę ciężko od urodzenia.. widzę to nawet spacerując po okolicy.. dzieciaki samopas po dachach skaczą, a te które nie potrafią się wdrapać na dach garażu bo są jeszcze z a małe włażą na płoty i na śmietniki.

ludzie jak drzewa.. też mi kiedyś przyszło to do głowy. czy masz może jakieś drzewo z którym się utożsamiasz albo wydaje ci się najbliższe Tobie?