poniedziałek, 11 sierpnia 2008

Czarna skrzynka

Kilka dni temu, na kontrolnych badaniach lekarskich do pracy niespodziewanie spotkało mnie coś takiego - siedziałam w kabinie, małej, zamkniętej odizolowanej od reszty pomieszczenia, czarnej w środku, wyłożonej miękkim materiałem. Chodziło o badanie wzroku, ale pięć minut, które tam spędziłam w całkowitej ciemności, aby przyzwyczaić wzrok do mroku, miało dla mnie znaczenie wręcz terapeutyczne. Cisza, zaburzona tylko monotonnym mruczeniem wentylatora, wyłączenie się zupełne ze świata... Utrata rachuby czasu już po chwili.
I te kilka minut wystarczyło, abym po całym dniu bieganiny, telefonów, superważnych zadań, problemów do rozwiązania i wyborów "co ważniejsze, co pilniejsze" - abym teraz wyszła jak nowo narodzona. Zupełna regeneracja.
A może miałoby sens, żeby obok tych wszystkich współczesnych świątyń: klubów fitness, barów tlenowych, kafejek internetowych i... publicznych toalet, stanęły czarne budki wymoszczone aksamitem, łonopodobne, małe enklawy spokoju, gdzie reglamentuje się towar luksusowy - spokój, ciszę i kontakt ze sobą samym.
Na dworcach, w biurach, lotniskach i marketach...
Życie: Play - pauza i znów play. Z nową siłą.