wtorek, 10 listopada 2009

Podstawa programowa to podstawa!

Świat (mój świat :)) idzie czasem w dziwnym kierunku. Ostatnio dowiedziałam się, ze jezdząc z dzieckiem autobusem lub tramwajem spełnia się jeden z punktów nowej podstawy programowej wychowania przedszkolnego. Podobno obecnie juz "większość" dzieci nie wie co to środki transportu zbiorowego i jak się tam zachować - totalna egzotyka. Wnioski? Dziwna ta większość według mnie... Ja owszem dziecku memu zapewniam tę wiedzę praktyczną i trochę innych szkrabów równiez widzę po drodze.
A jeśli się mylę, to... biedne izolowane istotki, pod kloszem, w ciepłych, niezawodnych autach rodziców. Podwiezione od drzwi do drzwi. Próba zapewnienia bezpiecznego azylu wolnego od nieprzewidywalności MPK. Ale... brak ludzi, którym mozna się przyjrzec w autobusie. Brak zdrowego porannego marszu na przystanek... Kokon, który moze owocować bezradnością, gdy wreszcie kiedyś przyjdzie małemu człowiekowi pojechać tramwajem z przesiadką :).
A przecież ...wszystkiego być powinno w umiarze.

Może stąd biorą się potem te niesamodzielne kobiety, które trzeba podwozić do lekarza, fryzjera, sklepu, koleżanki i pracy oczywiście. Te, którym to się wydaje naturalne bez względu na okoliczności.
Może stąd wyrastają rzesze mężczyzn, co to nie potrafią przejść paru kroków piechotą i jadą samochodem choćby do kiosku na rogu po gazetę.

Ja osobiście zdecydowanie jestem za różnorodnością. Jest czas na matczyną ochronę przed niebezpieczeństwami, ale też na smakowanie, doświadczanie świata. Trzeba sobie radzić w dżungli, tej miejskiej także. I tego chcę uczyć.

wtorek, 27 października 2009

Jednostki czasu na Kozanowie


Kropla drązy skałę, a osiedlowe latarnie są toczone przez hektolitry psiego moczu.

Mierne trawniczki się nie liczą, za to kilka słupów oświetleniowych to świetne punkty graniczne. Granic terytoriów nakłada się kilkadziesiąt lub nawet kilkaset, bo bloki dookoła, setki klatek-mieszkań, w co trzeciej: pies, piesek, psisko. Dzień za dniem, w rytm skróconych do minimum spacerów, słup w pewnej strefie nad ziemią przyjmuje co chwilę kolejną dawkę trucizny, a kazda przybliza go do śmierci. Destrukcja - czas mijający na blokowisku.

Metal kontra lata terytorialnych zapędów.

Wreszcie korozja, słabe punkty, silniejszy podmuch międzyblokowego przeciągu i słup pada na trawę.

Ale czas nie staje nigdy. Juz pojawi się lada moment nowe wyzwanie - nowy słup graniczny. Nowa era.

Powrót do początku


O wszyscy poczęci szczęśliwie! :)))))

Podstępy postępu


Patrzę i nie wierzę. Przystań jachtowa koło Uniwersytetu? A podobno wokół Rynku trudno zaparkować... :)

Dziura w niebie


Notki z lata '09

Nie wiem dlaczego zamiast pisać tu, czasem jednak piszę gdzieś na kartkach. Potem to gubię. A... potem znajduję.

"O czym mamy gadać? O pogodzie?!..."

Są sytuacje i warunki, gdy ludzie dostają moralną dyspensę na rozmowy o pogodzie. Przestają one być czczą wymianą utartych zwrotów, zapchajdziurą stresujących chwil ciszy, gdy nie klei się rozmowa. Dyskusje o frontach atmosferycznych nabierają prawdziwie wojennego charakteru a prognozy, tak jak dawniej, gromadzą całe rodziny przed telewizorem. Od kilku tygodni panuje niepisane zezwolenie na to, aby jawnie bać się tego, czy znów będzie padać.

Bo teraz to coś więcej niż strach przed nieudanym banalnym grillem czy przemoczonym ubraniem. Stawką teraz jest to, czy czyjś dom będzie zagrożony powodzią, czy ktoś straci dorobek życia... Wszechmocny żywioł znów wprawia ludzi w rozpacz. Jedni się tłumaczą, inni załamują ręce.

A my wstydzimy się przyznać przed sobą, że mając tyle kontroli nad życiem i "naszym" światem, jesteśmy czasem tak samo bezradni jak nasi przodkowie w chatach krytych mchem i słomą. Tylko nam jest trudniej, bo niepotrzebnie wymyśliliśmy sobie, że jest inaczej.

środa, 3 czerwca 2009

20 lat po upadku komunizmu - a jednak...


Godz. 6.20 rano, kolejka do rejestracji w przychodni podstawowej opieki zdrowotnej.


Dla Mojej Babci

Dziś, w czwartą rocznicę odejścia mojej Babci śpiewałam z moją córeczką a Jej prawnuczką piosenkę, którą, jak pamiętam, ona mi śpiewała...

"Czerwone jabłuszko, przekrojone na krzyż, czemu ty dziewczyno..."
I jeszcze "Gąskie moje..."

Chociaz boli mnie gardło opanowane akurat anginą, śpiewamy razem, najładniej jak się da...

piątek, 15 maja 2009

Kiedy następny rejs...?

Zamknij oczy...
Kręci mi się w głowie.

Zgadnij co to za miejsce.
Wszechobecny smolisty zapach dymu z papierosów. W dzisiejszych czasach nie czuć czy tanich czy nie.
Wokół woń alkoholu, wymieszana: i ta wczorajsza i ta świeża - z dziś - gatunków wszelkich...
Za to perfumowanie w większości wczorajsze. Najtrwalsze nuty zapachowe do złudzenia przypominają odór potu...
Gwar, podekscytowane głosy. Co chwilę ktoś rzuci jakiś żart i tłumek zaczyna szemrać lub też falować śmiechem...
Ale to nie jest portowa knajpa. Pozory mylą.

Otwórz oczy, otwórz.
To Urząd Pracy w Dużym Mieście. Poniedziałek rano, czas rejestracji bezrobotnych.
Nie tylko marynarzy.

piątek, 10 kwietnia 2009

Synchronizacja

Te słowa ponizej zapisałam kilka dni temu a juz właściwie nieaktualne...

Samolot rozpołowił właśnie niebo dokładnie nad moją głową i przystankową ławką, na której siedzę.
Kiedy czekam w bezruchu na autobus, mijają mnie aż trzy biegnące osoby. Plamy potu na koszulkach to znak, że nie podbiegają właśnie na MPK, tylko uprawiają bieganie rekreacyjnie.

Wreszcie w ciągu kilku dni z zimy nagle zrobiło się lato. Jak radykalna zmiana witryny sklepowej.
A właściwie to jest jak w klimacie pustyni - poranne przymrozki i letni upał po południu.

Zaś wegetacja śpi wciąż jak misie w gawrach. Anomalia, rozbieżność Aury i Flory - dwóch sióstr, z których jedna nie nadąza za drugą.
------------
Z ostatniej chwili - Flora zdecydowanie podgoniła siostrzyczkę i wszystko na wyścigi wybucha zielenią.

A ja akurat kilka dni temu 'zgubiłam' aparat fotograficzny... Niedobrze.

środa, 25 marca 2009

Ćwiczenie uśmiechu


Podobno uparte ćwiczenie pewnych mięśni odpowiedzialnych za uśmiech z czasem wywołuje w mózgu reakcję taką samą jak przy prawdziwym, spontanicznym uśmiechu.

Ciekawe, czy zabobonne lepienie uchachanych gębuś też ma takie działanie?

Jak dawne nieporadnie tworzone gliniane figurki boginek zapewniających powodzenie i dostatek, tak ja mam ochotę dziś ulepić coś, cokolwiek, co zaklętym, niezdarnym uśmiechem, pośrednio zlepi w całość moje dzisiejsze niewesołe myśli.

Ale już wiem, że to nie ten grymas mi pomoże. Tylko prawdziwy uśmiech w kącikach dużych oczu, mojego małego człowieczka, dla którego z nie tak wielkim trudem, udaję, ze jest ... dobrze.


niedziela, 15 marca 2009

Czas - tik tak...


Przepis na kamuflaż: mech, las, plus ....Czas. Nawet nie wiadomo, co to było, prawdopodobnie fragment jakiegoś muru.



Jeden z moich typów na potencjalne wrota Czasu w okolicy... :) Masywne (kiedyś) drzwi do pustej działki.













Wiosna na działkach?


środa, 25 lutego 2009

Pies i widok na niebo

Pamiętam taką scenę z pewnego filmu. Nieco szalony wynalazca próbuje wytłumaczyć laikowi niezwykłość swojego odkrycia – możliwości podróży w czasie. Według niego pewne rzeczy są dla większości ludzi niepojęte, tak jak niemożliwe jest, aby w normalnych warunkach pies zobaczył tęczę. Psy nie widzą barw.
Czujemy upływ czasu, ale nie umiemy nad nim panować.
I nie wnikając w fizyczną naturę rzeczy, wynalazca objaśnia, że sam odkrywszy wrota czasu jest jak pies, który ujrzał tęczę. Tylko żaden inny pies mu w to nie uwierzył...
Tyle fikcji filmowej.

Kiedyś znów usłyszałam opowieść, że choć według pewnych uznanych zasad zwierzęta nie mogą doznać oświecenia, to podobno był przypadek, gdy pies, który obieg kilkakrotnie świątynię doświadczył czegoś w rodzaju oświecenia.
Budzi to mój uśmiech, ale może ma to być traktowane jak alegoria przekraczania ograniczeń, które ma każdy z nas?...

W zimowe poranki, zdarza mi się wyjść z psem, kiedy wszystko jest pokryte świeżo spadłym śniegiem. Pies zaczyna zachowywać się dziwnie...
Może przyczyną tej przemiany jest czystość i bezzapachowość świeżego śniegu, uwalniająca psa od ogromu bodźców? Taki puch to przecież istna „pustynia węchowa”. W każdych innych warunkach instynkt każe mu bezwarunkowo śledzić wszystkie trawnikowo-osiedlowe aromaty. Pies, nie myśląc, nie ma wyboru, rządzi nim tylko instynkt. W tych warunkach chyba zupełnie bezlitosny... Pewnie wachlarz zapachów go męczy, zmusza do ciągłej analizy, zwierzak wciąż musi badać po psiemu każde miejsce. Każde miejsce pełne wielu treści.

A tego ranka pies wbiegł wprost w wielką zaspę, ochoczo obwąchał po swojemu oznaczoną górkę śniegu i... stanął. Dalej wszystko było pokryte grubą, niewzruszoną warstwą śniegu padającego całą noc. Świat na chwilę litościwie odciął go od większości bodźców.

Ale w świecie nie ma pustki. Zawsze znajdzie się jakaś opcja „B”.
Pies stał, ale przez moment nie nasłuchiwał, ani nie wykonywał żadnej innej czynności. Zdawał się myśleć... Nagle uniósł głowę, utkwił wzrok w pustułkach przelatujących nad blokowiskiem, i dłuższą chwilę podążył za nimi wzrokiem, obserwując jak gonią mewy.
Przebłysk, olśnienie – nagłe uświadomienie sobie czegoś w innej sferze, na co kiedy indziej nie ma szans. Pustka, która wyzwala.
Dla jasności powiem, że potem wszystko wróciło do normy :). Ale moje wrażenie pozostało.
I pomyślałam wtedy – może my też uwolnijmy się czasem od natłoku tego co w nas i poza nami. Mając świadomość – naszą przewagę nad zwierzętami – potrafimy celowo odciąć się od tłumu widoków i dźwięków świata.
Przestańmy na chwilę rutynowo robić co każe nam „instynkt”, wyuczone poczucie obowiązku, rola przez nas spełniana, czy wpojone poczucie winy, które pojawia się zaraz, gdy popadamy w bezczynność.
W tej pustce spójrzmy spokojnie w siebie, odrzućmy nerwowe migawki, że przecież trzeba teraz coś robić...
Jeszcze minutę temu współczesny świat był jak osiedlowy trawnik dla psa, a w nas samych było tyle nakazów, przyzwyczajeń, norm, wyobrażeń...

A teraz chwila oczyszczenia w próżni bodźców. Przebłysk.
Nie bójmy się pustki, ona pozwala rozkwitać. Wypełni się na pewno...

środa, 18 lutego 2009

Nie wiesz co zrobić z rękami?...


Podróz w czasie do ery pierwszych lotów kosmicznych i zupek w proszku. Miejsce: łazienka w jednym z budynków Politechniki Wrocławskiej. Bo to przeciez szczyt techniki - napis na niej głosi: "Samoczynna suszarka do rąk. Włozyć otwarte dłonie to otworu suszarki i wykonywać nimi powolne obroty"...

Mozna probowac, ale zasilanie chyba jakieś niedzisiejsze, bo nie działa. :(


Białe szaleństwo na ...rowerze


Weekend w lutym w Szklarskiej Porębie to nie tylko stado kolorowych narciarzy dokoła. Może się też trafić rowerzysta. :) Ten miał krótkie spodenki, T-shirt i kominiarkę. Temperatura wokół - nieco ponizej zera. Jest ...FAJNIE!

poniedziałek, 12 stycznia 2009

Wehikuł

Tylko o tej porze dnia i w tym miejscu ludzie mogą być tak blisko siebie, nie zauważając się zupełnie.
Tylko teraz trzymają swoje codzienne maski księgowych, nauczycielek, urzędników... w kieszeniach, razem z czapką.
Twarze zaspane, nieobecne, czasem uśmiechnięte w zamyśleniu, czasem rysy rozmyte, bo jeszcze nie uruchomił się tryb pracownika, który działa jak lifting i twarz dopasowuje do roli.
Kołysani miarowo,
Przekornie usypiani, choć pora obudzić się na dobre...

Aż wreszcie przekraczają drzwi ciepłego wehikułu i robią krok na zewnątrz. To metamorfoza. Wreszcie naciągają swoją powszednią maskę wraz z czapka, beretem...

Szybkie rozprasowanie na niej poweekendowych zagnieceń i... start.

(6:47 rano, poniedziałek, Autobus w drodze do centrum miasta)