środa, 25 lutego 2009

Pies i widok na niebo

Pamiętam taką scenę z pewnego filmu. Nieco szalony wynalazca próbuje wytłumaczyć laikowi niezwykłość swojego odkrycia – możliwości podróży w czasie. Według niego pewne rzeczy są dla większości ludzi niepojęte, tak jak niemożliwe jest, aby w normalnych warunkach pies zobaczył tęczę. Psy nie widzą barw.
Czujemy upływ czasu, ale nie umiemy nad nim panować.
I nie wnikając w fizyczną naturę rzeczy, wynalazca objaśnia, że sam odkrywszy wrota czasu jest jak pies, który ujrzał tęczę. Tylko żaden inny pies mu w to nie uwierzył...
Tyle fikcji filmowej.

Kiedyś znów usłyszałam opowieść, że choć według pewnych uznanych zasad zwierzęta nie mogą doznać oświecenia, to podobno był przypadek, gdy pies, który obieg kilkakrotnie świątynię doświadczył czegoś w rodzaju oświecenia.
Budzi to mój uśmiech, ale może ma to być traktowane jak alegoria przekraczania ograniczeń, które ma każdy z nas?...

W zimowe poranki, zdarza mi się wyjść z psem, kiedy wszystko jest pokryte świeżo spadłym śniegiem. Pies zaczyna zachowywać się dziwnie...
Może przyczyną tej przemiany jest czystość i bezzapachowość świeżego śniegu, uwalniająca psa od ogromu bodźców? Taki puch to przecież istna „pustynia węchowa”. W każdych innych warunkach instynkt każe mu bezwarunkowo śledzić wszystkie trawnikowo-osiedlowe aromaty. Pies, nie myśląc, nie ma wyboru, rządzi nim tylko instynkt. W tych warunkach chyba zupełnie bezlitosny... Pewnie wachlarz zapachów go męczy, zmusza do ciągłej analizy, zwierzak wciąż musi badać po psiemu każde miejsce. Każde miejsce pełne wielu treści.

A tego ranka pies wbiegł wprost w wielką zaspę, ochoczo obwąchał po swojemu oznaczoną górkę śniegu i... stanął. Dalej wszystko było pokryte grubą, niewzruszoną warstwą śniegu padającego całą noc. Świat na chwilę litościwie odciął go od większości bodźców.

Ale w świecie nie ma pustki. Zawsze znajdzie się jakaś opcja „B”.
Pies stał, ale przez moment nie nasłuchiwał, ani nie wykonywał żadnej innej czynności. Zdawał się myśleć... Nagle uniósł głowę, utkwił wzrok w pustułkach przelatujących nad blokowiskiem, i dłuższą chwilę podążył za nimi wzrokiem, obserwując jak gonią mewy.
Przebłysk, olśnienie – nagłe uświadomienie sobie czegoś w innej sferze, na co kiedy indziej nie ma szans. Pustka, która wyzwala.
Dla jasności powiem, że potem wszystko wróciło do normy :). Ale moje wrażenie pozostało.
I pomyślałam wtedy – może my też uwolnijmy się czasem od natłoku tego co w nas i poza nami. Mając świadomość – naszą przewagę nad zwierzętami – potrafimy celowo odciąć się od tłumu widoków i dźwięków świata.
Przestańmy na chwilę rutynowo robić co każe nam „instynkt”, wyuczone poczucie obowiązku, rola przez nas spełniana, czy wpojone poczucie winy, które pojawia się zaraz, gdy popadamy w bezczynność.
W tej pustce spójrzmy spokojnie w siebie, odrzućmy nerwowe migawki, że przecież trzeba teraz coś robić...
Jeszcze minutę temu współczesny świat był jak osiedlowy trawnik dla psa, a w nas samych było tyle nakazów, przyzwyczajeń, norm, wyobrażeń...

A teraz chwila oczyszczenia w próżni bodźców. Przebłysk.
Nie bójmy się pustki, ona pozwala rozkwitać. Wypełni się na pewno...

2 komentarze:

maga karpo pisze...

Jakiś czas temu, no dawno, chodziłam parę razy na jogę. To właśnie chyba coś takiego... 40 minut spokoju, oddychania i skupiania się na swoim ciele. Czyli joga jest trochę jak zaśnieżone podwórko dla psa :)

Unknown pisze...

mnie się tylko przypomina cytat "sięgać myślą ponad granice ludzkiej wyobraźni - wznosić się wyżej, zawsze wyżej".
czyn trudny, ale częściowo możliwy. Zapraszam na Uniwersytet Śląski - jest tam kilkoro takich ludzi, którzy "widzą tęczę".