wtorek, 27 października 2009

Jednostki czasu na Kozanowie


Kropla drązy skałę, a osiedlowe latarnie są toczone przez hektolitry psiego moczu.

Mierne trawniczki się nie liczą, za to kilka słupów oświetleniowych to świetne punkty graniczne. Granic terytoriów nakłada się kilkadziesiąt lub nawet kilkaset, bo bloki dookoła, setki klatek-mieszkań, w co trzeciej: pies, piesek, psisko. Dzień za dniem, w rytm skróconych do minimum spacerów, słup w pewnej strefie nad ziemią przyjmuje co chwilę kolejną dawkę trucizny, a kazda przybliza go do śmierci. Destrukcja - czas mijający na blokowisku.

Metal kontra lata terytorialnych zapędów.

Wreszcie korozja, słabe punkty, silniejszy podmuch międzyblokowego przeciągu i słup pada na trawę.

Ale czas nie staje nigdy. Juz pojawi się lada moment nowe wyzwanie - nowy słup graniczny. Nowa era.

Powrót do początku


O wszyscy poczęci szczęśliwie! :)))))

Podstępy postępu


Patrzę i nie wierzę. Przystań jachtowa koło Uniwersytetu? A podobno wokół Rynku trudno zaparkować... :)

Dziura w niebie


Notki z lata '09

Nie wiem dlaczego zamiast pisać tu, czasem jednak piszę gdzieś na kartkach. Potem to gubię. A... potem znajduję.

"O czym mamy gadać? O pogodzie?!..."

Są sytuacje i warunki, gdy ludzie dostają moralną dyspensę na rozmowy o pogodzie. Przestają one być czczą wymianą utartych zwrotów, zapchajdziurą stresujących chwil ciszy, gdy nie klei się rozmowa. Dyskusje o frontach atmosferycznych nabierają prawdziwie wojennego charakteru a prognozy, tak jak dawniej, gromadzą całe rodziny przed telewizorem. Od kilku tygodni panuje niepisane zezwolenie na to, aby jawnie bać się tego, czy znów będzie padać.

Bo teraz to coś więcej niż strach przed nieudanym banalnym grillem czy przemoczonym ubraniem. Stawką teraz jest to, czy czyjś dom będzie zagrożony powodzią, czy ktoś straci dorobek życia... Wszechmocny żywioł znów wprawia ludzi w rozpacz. Jedni się tłumaczą, inni załamują ręce.

A my wstydzimy się przyznać przed sobą, że mając tyle kontroli nad życiem i "naszym" światem, jesteśmy czasem tak samo bezradni jak nasi przodkowie w chatach krytych mchem i słomą. Tylko nam jest trudniej, bo niepotrzebnie wymyśliliśmy sobie, że jest inaczej.