sobota, 28 lutego 2015

Świetlisty wędrowiec



Orion - starożytny myśliwy, żeglarz-tułacz czy ukochany bogini Księżyca…? Na naszym zimowym niebie to czasem tylko trzy charakterystyczne gwiazdy ustawione w pochylonej linii, choć przecież według encyklopedii liczba gwiazd, które można dostrzec w tym gwiazdozbiorze gołym okiem dochodzi do 120. Widać je gdzieś na odległych pustkowiach, z dala od ludzkich siedzib.

Czasem jednak nawet w mieście niebo wydaje się być bliżej. Po kilku wietrznych dniach miejskie przeciągi wydmuchują smog na przedmieścia a klarowny granat rozpościera się nad miejskim światłozbiorem.

Po raz pierwszy w historii ludzkości tak wielu ludzi widziało tak niewiele gwiazd. Jeszcze nigdy w dziejach ludzi rozgwieżdżone niebo nie było tak rzadkim widokiem, luksusem czy atrakcją.
Kto by przewidział, że konstelacje miejskich iluminacji i linie oświetlonych dróg przyćmią przetkaną diamentami czerń nocy? Tę połyskującą czerń, która przez tysiące lat szczepiła w ludzkich umysłach mity, wyświetlała fantastyczne historie i dodawała perspektywy do wojen, sukcesji, wędrówek ludów.

Czasem jednak nawet w mieście niebo wydaje się być bliżej…

W jeden z takich skrzypiących wieczorów zimowych wracam z córką z przedstawienia, obie rozweselone, rozśpiewane. Mróz łaskocze w nosy, gdy wysiadamy na naszym osiedlu z jasnego i ciepłego wnętrza tramwaju.Większość latarni nie działa, więc wzrok szybko przyzwyczaja się do ciemności. 

Rząd bloków nie świeci oknami, zamknął je jak oczy. Ludzkie gniazda pozasłaniane roletami zamknęły na balkonach widok na niebo wraz z oszronionymi rowerami i krzesełkami ogrodowymi. Nieoglądana panorama zimowego nieba czeka na nas. Staję więc z córką, zadzieramy głowy ku niebu. Celuję w nie telefonem z aplikacją do lokalizacji gwiazd. Muszę wyglądać komicznie z wyciągniętą w górę ręką i szalikiem na pół twarzy.

Rozszyfrowujemy magiczne nazwy ciał niebieskich. Aby znaleźć pas Oriona nie potrzeba nam techniki, bo trzy jasne gwiazdy błyszczą wyraźnie. Ale sprawdzamy co kryje się obok i gdzie rozsiadł się Syriusz - pies Wielkiego Łowczego. Tuż obok nas staje sędziwa pani z pieskiem. Zagaduje do nas tak, jak teraz to już nieczęste. Z delikatnym zaśpiewem z przedwojennego Lwowa: "Te trzy gwiazdy to Orion, kiedyś mówiło się na nie Trzej Królowie, bo najlepiej je widać zimą, tak koło Ich Święta właśnie. Mój tatuś studiował astronomię przed wojną i tak nam te gwiazdy nieraz pokazywał, jak byliśmy dziećmi...". Stoimy tak we trzy wytężając wzrok i wstrzymując nie wiedzieć czemu oddechy... Starsza pani pewnie podróżuje teraz w czasie i z prędkością światła.

Widzę na raz setki pokoleń, wpatrujące się w te same gwiazdy Oriona, szukające w nich odpowiedzi, piękna lub kierunku. 

Orion. Wystarczy chwila poszukiwań, by odkryć jak wiele ma imion. Staronordycki Aurvandil, staroangielski Earendel czyli Świetlisty Wędrowiec. Dla Syryjczyków - olbrzym Al Jabbar a dla Chaldejczyków, którzy tysiąc lat temu co do dwóch sekund obliczyli czas trwania roku kalendarzowego - Tammuz. U Hebrajczyków - Gibbor czyli Siłacz, dla Chińczyków - Biały Tygrys, według Greków - myśliwy po wsze czasy goniący po niebie Plejady... Atli, Candaon, Orion... 

Dla naszych przodków światło zimą było racjonowanym luksusem, więc żyli w zgodzie z ciemnością i na aksamitnym ekranie wyświetlali fantastyczne historie wyobraźni i legend. 
A dziś, gdy mamy nadmiar światła, amatorzy - poszukiwacze "ciemnego nieba" wyjeżdżają na nocne wyprawy daleko od łun miast po gwiaździste niebo, po perspektywę.

Bo jak możemy mocno stąpać po Ziemi, skoro nie widzimy nieba?

W jaki sposób możemy wzrastać, gdy nie widzimy już jak jesteśmy mali?

2 komentarze:

Jakub pisze...

My mamy to szczęście że mieszkamy na obrzeżach niezbyt wielkiego miasta i Orion zagląda nam co wieczór do sypialni przez duże okna :)

Jakub pisze...

My mamy chyba niebo kategorii 2-3 (bardziej 3 ;) oraz czyste powietrze. Widac nawe droge mleczną czasem :)