sobota, 20 grudnia 2008
poniedziałek, 8 grudnia 2008
... Pustka.
Pytania, na które nie umiemy teraz odpowiadac zbyt pewnie
Nasz smutek, którego nie chcemy całkiem ukrywać
Jej naturalność w przyjmowaniu naszych odpowiedzi na te TRUDNE pytania...
Pokazując paluszkiem, przybierając poważną minę:
A Babcia jest teraz TU (paluszek między mnie i nią samą) czy TAM (paluszek w niebo)?
...
'Mamo, a kiedy ja będę pieskiem, to tez będę mieć taka miskę?' - automatycznie mam chęć sprostować, że jeśli jest się człowiekiem, to nie będzie się... Ale zaraz zaraz, co ja tam wiem...
I już bardziej otwarcie słucham tych trzyletnich przebłysków o możliwości reinkarnacji (choć oczywiście słowo to samo nie pojawia się nawet na chwilę w jej myslach, nie w tej postaci):
"Mamusiu, a kiedy ja byłam kwiatkiem, to..."
A Ty, ja, Wy - czy jesteśmy pewni, że to niemożliwe?
-----
Kilka dni temu, 4 grudnia, w swoje imieniny, po bohaterskiej walce z chorobą, zmarła moja Teściowa. Ale nigdy nie zgodzę z kimś, kto probowałby powiedzieć, że tę walkę przegrała. Wygrywała cały czas, do samego końca...
niedziela, 23 listopada 2008
Pory roku pędzą a ja probuje je gonic
wtorek, 7 października 2008
Nike - jak moglo byc inaczej!
piątek, 19 września 2008
Wyciągasz farby ...
czwartek, 11 września 2008
Mglisty Kozanów
Ul jeszcze nie brzęczy.
W porze przedświtu o panowanie nad tym ulem walczą sobie po cichu żywioły.
Rzeka, ta wielka majestatyczna Odra, wypełza po cichu z koryta i doliną, przez łąki i lasy podchodzi aż pod garaże bloków, czasem zajrzy w okna niższych pięter.
Rzeka, której nie przystoi ciekawość, nie robi już tego tak spektakularnie jak kilkanaście lat temu w czasie wielkiej powodzi. Nie wdziera się w sam środek ludzkiej osady. Teraz delikatnie próbuje zbratać się z powietrzem i niewidocznym jeszcze słońcem, przybierając postać mgły. W takiej samej kolejności wypełnia zagłębienia, jak wtedy dosłowna i dosadna rzeczna woda. Ale teraz rzeka woli unikać jednoznaczności.
Będąc mgłą - w tym samym czasie jest i jej nie ma. Nieliczni, zaspani jeszcze mieszkańcy, zanurzając się w ten mariaż żywiołów mogą go prawie nie zauważyć. Skurczą się tylko w sobie w przenikliwym chłodzie, podniosą kołnierz i pójdą dalej.
A Odra snuje nieskromne marzenia o byciu groźną, szeroko rozlaną, majestatyczną megarzeką a jednocześnie nie chce oddać swojego eterycznego uroku z pory przedświtu. I tak sunąc omiata zapachem szuwarów parkingi i wiaty przystankowe; pochłania dźwięki i bawi się kroplami na dziecięcych zjeżdżalniach.
Ale trwa to krótko, tylko dopóki słońce nie zacznie dominować w tym burzliwym związku. Wtedy mgliste tiule rozpuszczają się w powietrzu, rzeka wstydliwie wraca na swoje miejsce i udaje, że jej temperament to tylko plotki.
Do następnego razu...
PS. ...A resztki mglistych koronek barbarzyńsko pochłaniają ziewający na przystankach ludzie.
niedziela, 24 sierpnia 2008
czwartek, 14 sierpnia 2008
poniedziałek, 11 sierpnia 2008
Czarna skrzynka
I te kilka minut wystarczyło, abym po całym dniu bieganiny, telefonów, superważnych zadań, problemów do rozwiązania i wyborów "co ważniejsze, co pilniejsze" - abym teraz wyszła jak nowo narodzona. Zupełna regeneracja.
A może miałoby sens, żeby obok tych wszystkich współczesnych świątyń: klubów fitness, barów tlenowych, kafejek internetowych i... publicznych toalet, stanęły czarne budki wymoszczone aksamitem, łonopodobne, małe enklawy spokoju, gdzie reglamentuje się towar luksusowy - spokój, ciszę i kontakt ze sobą samym.
Na dworcach, w biurach, lotniskach i marketach...
Życie: Play - pauza i znów play. Z nową siłą.
piątek, 1 sierpnia 2008
sobota, 26 lipca 2008
środa, 9 lipca 2008
Brawo dla...
Siedzą dwie dość leciwe damy na przystanku. Jedna wzdycha: „Pani, ludzie to tacy teraz są... szkoda gadać... A czasy..., uuuu” – i tu zaczyna się lista argumentów za tym, że w ogóle jest do niczego...
Nie odpowiadam, bom niepytana, ale w głowie automatycznie robi się lista moich ostatnich myśli typu: „świetnie, że ...”, „brawo dla...”. To dobre ćwiczenie.
Argumentów Pani z przystanku pewnie nic łatwo nie skontruje, ale:
Brawo dla Pana z małego miasteczka, który nas oprowadzał po swojej miejscowości i z dumą o niej opowiadał, a potem wspomniał, że jak przyjedzie do córki, która studiuje we Wrocławiu to może my oprowadzimy jego. :)
Brawo dla nieznajomego tatusia w garniturze, który wprawdzie wyglądał jak świeżo oderwany od laptopa, ale ochoczo skakał po dmuchanym zamku razem ze swoją córeczką na przedszkolnym festynie.
Brawo dla mediów, które z powodu posuchy w tematach nie smęciły, tylko podały informację, że podobno Morrison jednak żyje... ;)
Brawo dla tych, co przyznali Wrocławiowi mecz polskiej reprezentacji w ramach eliminacji do Mistrzostw Świata w piłce nożnej i odbędzie się on dzień po moich urodzinach :) :) :) (A propos, to może ktoś mi da w prezencie bilet ?)
piątek, 4 lipca 2008
Punkt widzenia zależy od...
środa, 2 lipca 2008
A jednak się kręci
Koledzy mówią, że na nich nie donosił, więc widocznie: a) nie robił tego, b) jest dobrym kolegą :)
Kontrolnie spoglądam z okna na sąsiednią bryłę biurowca z zieloną, obracającą się kulą na szczycie. Ta kula to część napisu „Get in Bank”. Może przez kilka dni wszystko w mieście będzie się kręciło wokół tej sprawy, może dłużej.
A zielona kula niezmiennie wiruje wokół własnej osi… Bo biznes to biznes.
Żadnych zbierających się chmur nie widzę, błękit czysty jak łza, a giełdowe zawirowania? Pewnie chwilowe...
(…) Moi koledzy ścigają ze mną się,bo do wyścigu każden gotów jest.
Moi koledzy, z lepszych najlepsi:
trzydzieste piętro w biurowcu szklanych drzwi (…)
Malcziki - Kazik & Yugoton
sobota, 28 czerwca 2008
AAA Teleport i wehikuł czasu - tanio sprzedam
Bo na każdego człowieka przypada...
Noc Świętojańska w cieniu Wielkich Dźwigów
środa, 18 czerwca 2008
Po moim niebie latali? :)
Turyści czy też "wrocławianie od niedawna" oglądają je z ciekawością, rzucają uwagami technicznymi. Po prostu, bez większych emocji.
A taka na przykład ja...? Z Wrocławia od zawsze, z tego miasta, w którym jako dziecko literowałam wyblakłe już nieco hasła, że "Piastowski Wrocław", że "iluśtam lecie powrotu do Macierzy". Od jakiegoś czasu moje miasto otwarte na ludzi zewsząd, podobno przyjazne, a nawet modne, a na pewno barwne. Sama polecam znajomym z zagranicy "Mikrokosmos" N. Daviesa - niech wiedzą ile tu się działo. To chyba duma?
To dlaczego patrząc na te zdjęcia lotnicze z lat 20-tych i 30-tych XX wieku mam wrażenie, że to były właśnie lata świetności i rozkwitu? Zawsze przy okazji takich wystaw nie mogę się pozbyć odczucia, że jesteśmy trochę jak barbarzyńcy, którzy rozbili swoje namioty na gruzach pałaców. Wiem, że to nie z naszej winy, ...wiem, że historia tłumaczy dlaczego Breslau stał się Wrocławiem.
Ale... Te przedwojenne reprezentacyjne ulice i aleje, gwarne i ładnie zaprojektowane, jak na przykład obecna Legnicka, budzą mój podziw. To tam, gdzie po wojnie, do niedawna na przeważającej długości wśród dzikich łąk straszyły jakieś nieliczne domki, zakłady, baraki, czy ogromna góra gruzu...
Zazdroszczę trochę tym postaciom ze zdjęć. Nierozsądne to trochę, ale chciałabym się nieraz przespacerować po tamtych ładnych ulicach, niespiesznym krokiem przejść się koło kamienic, których piwnice co chwilę teraz odkopuje się, aby położyć fundamenty pod nowe galerie handlowe, biurowce. Przemijanie.
A co dopiero może czuć pokolenie moich rodziców, a co generacja dziadków?
Mama jako dziecko mieszkała w Rynku, w kamienicy, gdzie teraz jest Klub PRL. Jak w piosence Romana Kołakowskiego, w jej dziecięcych zabawach sporo było gruzu, a także pistoletów z patyków podczas zabawy w wojnę, gdzie nikt nie chciał być Niemcem.
" (...) Tutaj się wychowałem
Wiem o tym mieście niemało
Tu z ziemi wykopywałem
Hełmy i broń przerdzewiałą
Tu na pogrzebie dzieciaków
Co w gruzach skarbu szukały
Słyszałem milczenie ptaków
I wiem dlaczego milczały
Dziś w starym parku beztrosko śpiewa
Ptak a więc każdy rację mi przyzna
W polskim Wrocławiu niemieckie drzewa
To właśnie moja ojczyzna
(...).
A dziadek zaraz po wojnie, jak wtedy wiele osób, rozbierał za darmo ruiny - dobre cegły jechały do Warszawy, a reszta? Hm.. Pewnie właśnie na Legnicką, tworzyły tę imponującą górę gruzu, czy podobną, niedaleko Niskich Łąk.
Każdy czuje coś innego. Ten sam obraz, ale porusza inne struny i muzyka powstaje różna.
Ciekawe ilu ze starszych Niemców zwiedzających Wrocław pamięta mocno te sfotografowane miejsca, czuje w zakamarkach coraz gorszej pamięci, że tam-tu byli "u siebie"? Ile w tym żalu, tęsknoty i jeszcze czegoś?
I nawiązując do innego utworu, poruszającego migrację innej zupełnie grupy ludzi - czy ci wiekowi Niemcy mają co zanucić w takiej chwili...? Czy jest to coś w stylu "Gdzie jest mój Homel, kochany Homel... (...) Miasteczko, które było domem, teraz wspomnieniem tylko jest."
A żeby nie było zbyt refleksyjnie, to... skoro nasze "barbarzyńskie" piwo piją ci dawni "rezydenci pałaców" lub ich potomkowie... To ...chyba nie jest tak źle? Chociaż może ich gromki śmiech na Rynku wynika z tego, że w ich akweduktach składujemy śmieci albo robimy coś równie barbarzyńskiego?... Nie no, spokojnie, spokojnie... Skąd te kompleksy?
Na fot. po lewej Legnicka, po prawej Braniborska, na środku Plac Strzegomski. Robi wrażenie.
Mam nadzieję, że skoro użyczono Polakom tych fotografii za darmo, to nie miałby nikt nic przeciwko... To przecież nie dla zysku.
piątek, 13 czerwca 2008
Tunelem ku światłu
niedziela, 8 czerwca 2008
Flagi się skończyły
Słyszałam, że na Wyspach będzie nam sporo ludzi kibicować (i nie chodzi wcale o Polaków), bo swoich nie mają na mistrzostwach.
A ja widziałam pod wrocławskim Ratuszem grupę Szkotów ubranych w tradycyjne kilty i skandujących z obcym akcentem: - "Polska! Biało-czerwoni!" A byli trzeźwi! Świetnie.
To pozostaje trzymać mocno kciuki za naszych i chyba... wziąć coś na uspokojenie.
poniedziałek, 2 czerwca 2008
Niewidzialne koty i nocne powroty
piątek, 30 maja 2008
Ludzie jak drzewa i efekt motyla
sobota, 24 maja 2008
Kolorowe emocje w Rynku
Dziś na Rynku panował tłum małych krasnali - tych prawdziwych, a nie figurek. Dzieciaki w kolorowych płaszczykach foliowych paćkały farbami ustawione przed Ratuszem "kąciki emocji" czyli ścianki gotowe na przyjęcie kazdego rodzaju malarskiej twórczości. Zabawne, bo organizatorzy zaplanowali, gdzie jakie emocje mają być zobrazowane, ale mali twórcy stawiali chyba na pełen spontan i wszędzie obficie kapali kolorami ile się dało.
Niech dorośli organizatorzy mają nauczkę, bo emocje trudno jest okiełznać... o to w nich chodzi :) Niech mali malarze tak trzymają i nie dadzą się wsadzić w trybiki. A za kilka(-naście?) lat elewacje w mieście mogą nas nieźle zaskoczyć...
wtorek, 20 maja 2008
niedziela, 18 maja 2008
środa, 14 maja 2008
Niezdecydowanie :)
wtorek, 13 maja 2008
Mmmm...
Nie-ano-nimo
Któregoś ranka wbiegam do innego sklepu po drodze i od progu Pan z uśmiechem pyta: "Sok marchewkowy?" "Oczywiście" - odpowiadam i znów to przyjemne zaskoczenie, że ktoś pamięta co zawsze tam kupuję. Że nie jestem jakąś NN...
To chyba tęsknota do naturalnych dla nas małych lokalnych wspólnot, kontaktów face-to-face... Nasze własne oswajanie miejskiego stwora.
niedziela, 11 maja 2008
Kto mi powie...?
piątek, 9 maja 2008
Nie szata zdobi, ale...
czwartek, 8 maja 2008
Biurowe refleksje
niedziela, 4 maja 2008
sobota, 3 maja 2008
Rekordy...
Generalnie uważam, że rekordy Guinnessa zwykle nie należą do najmądrzejszych, ale ten akurat popieram, bo zawsze wtedy w Rynku jest sympatycznie. Oczywiście chodzi o bicie rekordu ilości osób grających jednocześnie na gitarach ten sam utwór (Hey Joe). 1 maja 2008 po raz kolejny udało się zebrać więcej muzykujących niż rok wcześniej. Razem 1881 osób, które się zarejestrowały, a może grało więcej?...
Artykuł BBC na ten temat: http://news.bbc.co.uk/2/hi/europe/6613261.stm
Banalne to, ale z jakąś ulgą myślę, że to dobrze, że można się pochwalić znajomym spoza Wrocławia czymś takim miłym a niezwyczajnym, niezobowiązującym, bez mieszania polityki, patriotyzmu.
Na wielu kanałach TV tego dnia (1 maja) trwa dyskusja o sensie święta, padają wielkie słowa, kierunku, w jakim podążamy (serio, takie słyszałam rozważania) i o tym jak niewielu pamięta trybuny, chorągiewki i inne atrybuty pochodów pierwszomajowych. Mimo tego grupa ludzi miała odwagę zrobić coś zupełnie poza dyskusją - ani przeciw, ani za. Bo muzyka łączy i z tym się nie dyskutuje :)
Mam nadzieję, że ci barwni gitarzyści nie mieliby nic przeciwko umieszczeniu tu ich zdjęcia?
środa, 30 kwietnia 2008
Weekendy jak z gumy
wtorek, 29 kwietnia 2008
Gdy Toltek ma przeziębienie...
Rób wszystko najlepiej, jak potrafisz. Twoje "najlepiej" będzie stale ulegać zmianie. Będzie inne, kiedy jesteś zdrowy, i inne, gdy jesteś chory. We wszystkich okolicznościach po prostu rób wszystko najlepiej, jak potrafisz, a unikniesz samoosądzania, potępienia siebie i żalu.
[Don Miguel Ruiz "Cztery umowy. Księga mądrości Tolteków"]
poniedziałek, 28 kwietnia 2008
Snakker De norsk?
Muszę zaakcentować, że po "moim", bo licencji przewodnika nie mam, a to co im opowiadałam bardziej niz garścią faktów historycznych, było obrazem dawnego i obecnego miasta odbitego w moim osobistym zwierciadle. Wierzę, że to chyba cenniejsze... Bo prawdziwe i nieanonimowe.
Powodzenia! Lykke til!